piątek, 23 stycznia 2015

Hobbit: Bitwa pięciu armii (2014) PL



reżyseria: Peter Jackson
scenariusz: Fran Walsh, Philippa Boyens, Guillermo del Toro, Peter Jackson
gatunek: Fantasy, Przygodowy
produkcja: Nowa ZelandiaUSA
premiera: 25 grudnia 2014 (Polska), 1 grudnia 2014 (świat)




Oglądaj ONLINE:

TUTAJ



Pobierz:

serwer 1: TUTAJ

serwer 2: TUTAJ




Łatwo machnąć na "Hobbita" ręką. Potraktować trylogię jak skok na kasę, efekt bezdusznej kalkulacji. "Bitwa Pięciu Armii" rozwiewa jednak wątpliwości, które zaledwie dwa lata temu wydawały się uzasadnione: nikt nie kocha Tolkienowskiego uniwersum tak jak Peter Jackson i to właśnie jego miłość napędza olbrzymią produkcyjną machinę. Widać to w każdym kadrze, słychać w każdej nucie, czuć bez względu na trafność artystycznych decyzji. Z tą trafnością jest, oczywiście, różnie. .



Finał poprzedniego odcinka przyprawił o palpitacje serca nawet weteranów "Mody na sukces". Krasnoludy pod wodzą Thorina Dębowej Tarczy przepędziły Smauga z Samotnej Góry, zaś ten, rozwścieczony, wziął na celownik pobliskie miasteczko Esgaroth. Otwierająca film sekwencja potyczki ze smokiem wyznacza ścieżkę, którą konsekwentnie będzie podążał Jackson: czary z komputera interesują go równie mocno co korowód romantycznych bohaterów, a akompaniamentem dla jednostkowych dramatów niemal zawsze jest szczęk iskrzącego żelastwa. Oczywiście film rozpocznie się na dobre, gdy armie elfów, orków, ludzi i krasnoludów spotkają się u podnóży Samotnej Góry. Kierowani najróżniejszymi imperatywami, stoczą największą bitwę, jaką widzieliśmy w filmowym Śródziemiu. A przypomnijmy, że nie jest to miejsce, w którym spory rozwiązuje się przy szarlotce z lodami. 

Ilość pracy, którą włożono w rysunek tego świata, oraz pietyzm, z jakim odwzorowano wszelkie detale, musi budzić podziw, nawet jeśli nie zawsze budzą go cyfrowe efekty specjalne: jak na mój gust nieco zbyt "sterylne", odcinające się estetycznie od wspaniałego tradycyjnego rzemiosła (uzbrojenie, elementy scenografii) i efektów analogowych.  Każda formacja i każda rasa walczy tu w charakterystyczny dla siebie sposób: krasnoludy wymachują ciężkimi toporami, elfy polegają na zwinności i unikach, orkowie łączą mobilność z siłą. Na placu boju pojawiają się zmiennokształtni, są orły, wyhodowane w celach militarnych nietoperze, a także gibające się  na prawo i lewo gobliny. Jackson sprawia wrażenie chłopca, który dostał pod choinkę wszystkie prezenty świata i nie może się zdecydować, który jest najfajniejszy. A mimo to jest w jego reżyserii zaskakująco dużo samokontroli. Akcja jest czytelna i nie nuży, kamera omiata gigantyczne pole bitwy, by za chwile pikować i skupiać się na niewielkich potyczkach z udziałem kluczowych postaci. Jackson pomaga sobie montażem równoległym, stara się nie puścić żadnej nitki i nie stracić z oczu żadnego bohatera. A że bitwa wypełnia niemal połowę filmu, nie jest to proste zadanie. W oku cyklonu mamy oczywiście dramat trzech władców: elfiego króla Thranduila (Lee Pace), który w imię większej sprawy musi dać wyraz solidarności ze znienawidzonym rodem krasnoludów; przewodzącego ludziom z Esgaroth Barda Łucznika (Luke Evans), mierzącego się z pokłosiem masakry zgotowanej przez Smauga. Wreszcie – Thorina Dębową Tarczę (Richard Armitage), który, omamiony nieprawdopodobnym bogactwem, stopniowo osuwa się w ramiona obłędu.  





Jackson ma niezdrową słabość do slapstkicku, czerstwych dowcipasów (postać tchórzliwego Alfrida powinna iść pod nóż), zwolnionego tempa i cyfrowej akrobatyki (świat fantasty też ma swoje prawa fizyki, z których, niestety, większość bohaterów niewiele sobie robi). Nie przeszkadza mu to jednak elegancko dopiąć wszystkich wątków i doprowadzić bohaterów do końca ich przygody. Zamiłowanie do nazbyt czytelnych metafor (przeglądanie się w tafli złota jako symbol korupcji absolutnej) i tanich chwytów dramaturgicznych (posępne kotły w zestawie ze slow-motion w scenach rozterek Thorina) często prowadzi reżysera na manowce, lecz z pomocą przychodzi mu świetna obsada. Zarówno posępny Armitage, jak i skupiony,  doskonale operujący językiem ciała Martin Freeman są tu klasą dla siebie, zaś wisienką na torcie jest 92-letni Christopher Lee, który – zastąpiony kaskaderem, ale cśśś, to tajemnica – przepędza widma nazguli w iście baletowym stylu.    

Trylogią "Władca pierścieni" Peter Jackson udowodnił, że nie taki Tolkien straszny jak go malują. "Hobbit" z kolei jest dowodem na to, że nawet powtarzać można się z klasą. Stawka całego konfliktu  jest w "Bitwie..." niewielka (przynajmniej w porównaniu do apokaliptycznego finału "Powrotu króla"), a jednak skala ostatniego aktu imponuje – trudno sobie wyobrazić lepszą uwerturę do "Władcy pierścieni". 







Spis wszystkich filmów PO LEWEJ STRONIE BLOGA, pod nagłówkiem ,,FILMY 2014". Aby rozwinąć listę filmów należy najechać na miesiąc i kliknąć. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie! :)

Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, zapraszam do wpisu ,,Witam! Początkowe informacje". Tam jest wszystko wyjaśnione.





Pozdrawiam,
Monika Musiał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz