niedziela, 2 listopada 2014

Grand Budapest Hotel (2014) PL

gatunek: Dramat, Komedia
produkcja: Niemcy, USA, Wielka Brytania
premiera: 28 marca 2014 (Polska), 6 lutego 2014 (świat)
reżyseria: Wes Anderson
scenariusz: Wes Anderson


Oglądaj ONLINE:

TUTAJ


Pobierz:

serwer 1: TUTAJ

serwer 2: TUTAJ



Jest w filmie Wesa Andersona scena, w której więzienny strażnik przy pomocy ostrych narzędzi sprawdza, czy dostarczone lokatorom cel wiktuały nie skrywają kontrabandy. Pod nóż idą między innymi kiszka pasztetowa i żółty ser. Kiedy jednak na stole ląduje przepięknie przystrojony deser z cukierni pana Mendla, klawisz składa broń. Nie potrafi podnieść ręki na dzieło sztuki. Z "Grand Budapest Hotel" jest podobnie: ma kilka warstw, co rusz odkrywa przed widzem nową smakową nutę, a jego dekoracja dosłownie zapiera dech w piersiach. 

Na podstawowym poziomie to komedia kryminalna, której bohaterem jest konsjerż bajecznego hotelu położonego w fikcyjnym wschodnioeuropejskim państewku Zubrowka. Gustave H. (wspaniały Ralph Fiennes) potrafi dogodzić gościom lepiej niż Forest "Kamerdyner" Whitaker i Anthony Hopkins z "Okruchów dnia" razem wzięci. Jego wdzięk, nienaganne maniery i zamiłowanie do intensywnych zapachów perfum cenią sobie zwłaszcza klientki w podeszłym wieku. Gdy tylko wytworny wąsacz zrzuca służbowy uniform, zakradają się do jego pokoju, by w podzięce za wzorową służbę świadczyć mu usługi seksualne. Problemy Gustave'a zaczynają się w momencie, gdy dziedziczy po zmarłej w tajemniczych okolicznościach Madame D (ucharakteryzowana nie do poznania Tilda Swinton) bezcenny obraz. Chciwy syn denatki oskarża wówczas bohatera o morderstwo. W wyplątaniu się z tarapatów pomóc może mu tylko jego wierny podwładny, Zero. 

Nie ma w tym filmie choćby jednej sceny, w której nie dałoby się dopatrzeć autorskiej sygnatury Andersona. Jest tu i zwichrowane, ironiczne poczucie humoru, i barokowy przepych, i charakterystyczna dla twórcy "Rushmore" symetria w zagospodarowaniu przestrzeni kadru. Jednocześnie reżyser z wprawą wirtuoza i erudycją historyka X Muzy żongluje kolejnymi gatunkami filmowymi: kino akcji idzie pod rękę z makabrycznym horrorem (Villain - pardon - Willem Dafoe jako skrzyżowanie zabójcy na zlecenie i Nosferatu!), a melodramat ściera się z farsą. Miłośnicy podszytej perwersją erotyki też znajdą coś dla siebie. W "Grand Budapest Hotel" Anderson sam zamienia się w konsjerża spełniającego zachcianki publiczności. Pozwala jej na przemian śmiać się, płakać, odczuwać niezdrowe podniecenie, ściskać z przejęcia poręcze foteli i wstrzymywać oddech w scenach grozy. Nie wspominając o tym, że oczy dopieszcza nam stylowymi kostiumami, scenografią i zdjęciami, a uszy - hipnotyzującą muzyką Alexandre'a Desplata. Czy nie na tym polega kino totalne? 

Spinając narrację scenami z przyszłości, reżyser uczynił swoje dzieło nostalgiczną opowieścią o starym wspaniałym świecie, który zniknął w ogniu krzyżowym historycznych zawieruch. Świecie, o którym wspomnienie przetrwało już tylko na kartach książek, w kadrach filmów i obrazach. Anderson przypomina nam, że nawet błaha sztuka wcześniej czy później może nabrać ciężaru. 






Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, zapraszam do wpisu ,,Witam! Początkowe informacje". Tam jest wszystko wyjaśnione.



Pozdrawiam,
Monika Musiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz